czwartek, 28 marzec 2024
24-240 mm! Mniam!

IMG_2092_080Samsung nigdy nie był potentatem w produkcji kompaktów z szerokokątnymi zoomami. Jednak na początku 2008 roku wyczuł koniunkturę i praktycznie bez doświadczeń z optyką zaczynającą się od (odpowiednika) 28 mm wskoczył w „klasę 24 mm” prezentując swojego NV24HD, a rok później zaskoczył wszystkich, wypuszczając pierwszego na świecie kompakta z superzoomem startującym od 24 mm. ...

24-240 mm! Mniam!

Zobacz większe!Samsung nigdy nie był potentatem w produkcji kompaktów z szerokokątnymi zoomami. Jednak na początku 2008 roku wyczuł koniunkturę i praktycznie bez doświadczeń z optyką zaczynającą się od (odpowiednika) 28 mm wskoczył w „klasę 24 mm” prezentując swojego NV24HD, a rok później zaskoczył wszystkich, wypuszczając pierwszego na świecie kompakta z superzoomem startującym od 24 mm. ...

Obiektyw przede wszystkim

„24-240 mm” brzmi wspaniale, zwłaszcza w danych niewielkiej, kieszonkowej cyfróweczki. Jednak po przyjrzeniu się informacjom z Exifa, zauważamy, że deklarowany (między innymi z przodu obiektywu) zakres rzeczywistych ogniskowych 4,2-42 mm nieco odbiega od prawdziwego: 4,3-40,6 mm. Z tego wynika że „na górze” zoom kończy się na 226 mm, co można mu wybaczyć. W końcu tak naprawdę Samsunga WB500 kupuje się dla „dołu” zooma, a 10 czy 20 (ekwiwalentnych, małoobrazkowych) milimetrów więcej albo mniej na dłuższym krańcu nie jest już takie ważne. Stąd zająłem się przede wszystkim tymi dwudziestoma czterema milimetrami, wiedząc z doświadczenia, że to właśnie tu, przy najszerszym kącie widzenia superzoomy wykazują sporo wad obrazu. Zacznę jednak od prawdziwego kąta widzenia przy najkrótszej ogniskowej, który jest nieco węższy niż wynikałoby to z deklarowanej (oficjalnie i przez Exif) ogniskowej 24 mm. Porównanie z moim wzorcowym, kanonowskim obiektywem TS-E 24 mm wykazało, że zoom Samsunga zaczyna się od około 24,8 mm. Różnica na niekorzyść nie jest więc duża.

Zobacz większe! Zobacz większe! Zobacz większe!

Zakres kątów widzenia obiektywu jest naprawdę ogromny. Zdjęcia wykonałem przy najkrótszej ogniskowej, najdłuższej oraz najdłuższej z maksymalnym, 5-krotnym zoomem cyfrowym. Po jego użyciu z 10 mln pikseli pozostał kadr 547 x 410 pikseli, czyli nawet trochę za mało na załącznik do e-maila.

Jakość obrazu tworzonego przez zooma tego Samsunga miejscami trzyma się poniżej średniej, ale czasami wręcz zachwyca. Pochwały należą się przede wszystkim za wyjątkowo słabe winietowanie i bardzo dobrze skorygowaną dystorsję. Dla najkrótszej ogniskowej superzooma, zwłaszcza tak zminiaturyzowanego jak tu, mamy prawo spodziewać się 3-procentowej, albo i silniejszej „beczki” oraz ostrego ściemnienia naroży o ponad 1 EV. I za takie wady nie można by się nad tym obiektywem szczególnie pastwić. Ale w tym wypadku dystorsja beczkowata powoduje odkształcenie linii biegnących wzdłuż brzegu klatki zaledwie o 0,8 %, a ściemnienie rogów jest praktycznie niezauważalne. Uzupełnię jeszcze, że dystorsja zooma przy średnich i długich ogniskowych jest słabą „poduszką” 0,6-0,7 %, a najsilniejsze napotkane winietowanie występuje przy najdłuższej ogniskowej.

Różnica rozdzielczości pomiędzy centrum, a narożami przy średnich ogniskowych spada do 200 lph, ale wzrasta do 300 lph przy najdłuższych. Tu widać wyraźne zmiękczenie obrazu (tylko brzegi kadru) i aberrację chromatyczną. Trochę słabsza i właściwie nie przeszkadzająca występuje przy najkrótszych ogniskowych, a przy średnich wady tej nie zauważymy wcale.

Matryca CCD, jakość obrazu

Przetwornik liczy 10 mln pikseli, a Samsungowi udaje się z tej liczby uzyskać rozdzielczość 1900 lph. To oczywiście w centrum klatki i przy najkrótszej ogniskowej zooma. Dobrze jednak, że nawet przy najdłuższych rozdzielczość obrazu nie spada w środku kadru poniżej 1800 lph – to oczywiście zaleta obiektywu. Tak więc liczbowo wynik niezły, ale na zdjęciach – zwłaszcza tablic testowych – dobrze widać efekty intensywnego wyostrzania.

Spory, 2,7-calowy monitor zabrał sporo miejsca, ale zbytnio nie utrudnił sensownego rozplanowania na tylnej ściance elementów sterujących. Zwraca uwagę oryginalny klawisz umieszczony tam, gdzie można by się spodziewać sterowania zoomem, a dający bezpośredni dostęp do wyboru korekcji ekspozycji, czułości matrycy albo ustawienia balansu bieli.

Zobacz większe!

Szumy w zasadzie „przegrywają”, czyli nie są widoczne przy ISO 80 i ISO 100, a szarości są wtedy „gładkie”. Ale bywa że na błękitach, nawet przy ISO 80 pojawić się może cyfrowe ziarno. Trochę loterii mamy też z drobnymi szczegółami: czasami „zjada je” redukcja, a czasami wychodzą bardzo ostro. Pewną równowagę widać przy ISO 200, kiedy szumów trochę już jest, ale powodem jest w pewnym stopniu niezbyt silna ich redukcja, stąd w niewielkim stopniu obniżona rozdzielczość zdjęć. Tu chyba też uzyskujemy optymalną plastykę. Przy ISO 400 szumy są niewiele silniejsze niż przy ISO 200, ale by ten efekt uzyskać, odszumianie musiało być znacznie intensywniejsze. Dlatego rozdzielczość zdjęć wyraźnie spada. Szkoda więc, że w podstawowym trybie działania aparatu ISO Auto sięga wartości ISO 400, zamiast kończyć się na ISO 200. Wyższe czułości oznaczają zarówno wzrost intensywności szumów, jaki i wyraźny spadek ilości szczegółów, a do tego obniżenie nasycenia ciepłych barw. Niewątpliwie jednak ISO 800 wygląda bardzo dobrze, gdy zdjęcia oglądamy na ekranie komputera albo na niedużych odbitkach. Czułości ISO 1600 oraz ISO 3200 (tu z ograniczoną do 3 MP rozdzielczością) należy używać tylko w sytuacjach, gdy nie ma innego wyjścia.

Zobacz większe! Zobacz większe! Zobacz większe!

Lewe zdjęcie wykonałem przy wyłączonym ACB, środkowe przy włączonym, prawe przy włączonym z dodatkiem błysku. Poprawił on co prawda cienie na pierwszym planie, ale dobrany pod jego kątem balans bieli trochę zbyt ciepło oddał szarości i zupełnie zepsuł niebo.

Tryby działania i ich funkcjonowanie

Samsung WB500 nie jest skomplikowaną cyfrówką, pełną wyrafinowanych funkcji, w żadnym razie nie można go jednak nazwać prostym aparatem. Opis zawartości jego wnętrza zacznę od tych modnych, obecnie niemal obowiązkowo wprowadzanych do kompaktów, trybów funkcjonowania. Rejestracja wideo może odbywać się z rozdzielczością „prawie HD”, czyli 1280 x 720 pikseli, przy 30 klatkach/s. Warto wspomnieć o możliwości przerwania nagrania (pauza), by nie dzielić sekwencji filmu na oddzielne pliki. Dźwięk oczywiście stereo. Jeśli już jesteśmy przy rejestracji audio, to w Samsungu WB500 możemy uzupełnić zdjęcie notatką dźwiękową (maks. 10 s) zarówno podczas fotografowania, jak i startując z trybu odtwarzania, a także korzystać z łatwo dostępnej funkcji dyktafonu. Mamy też dość rozbudowany system detekcji twarzy. Druga ważna funkcja, to stabilizacja obrazu z dodatkowym trybem „podwójnego” (a właściwie nawet potrójnego) systemu redukcji rozmazań obrazu. Podstawą jest moduł stabilizacji optycznej wbudowany w obiektyw aparatu. Do niego w trybie Dual IS dołączyć możemy redukcję „cyfrową”. Polega ona na podniesieniu czułości matrycy CCD oraz obróbce obrazu dla zmniejszenia widoczności rozmazań. Obróbka daje naprawdę dobre efekty, skutecznie wyostrzając rozmazane krawędzie i to bez podnoszenia kontrastu zdjęć. Ale jednoczesne podwyższanie czułości przetwornika – zwłaszcza powyżej ISO 400 – powoduje zmniejszenie ostrości zdjęć. Szkoda więc, że obu funkcji cyfrowej redukcji rozmazań nie można włączać oddzielnie. Tak czy inaczej, efekty jej działania są naprawdę dobre.

Zobacz większe! Zobacz większe!
W tym wypadku układ regulacji kontrastu ACB zadziałał wyjątkowo skutecznie. Co prawda niepotrzebnie rozjaśnił średnie i dość jasne obszary, ale jednocześnie nieco ściemnił te najjaśniejsze.

Kolejny obowiązkowy tryb, to ACB (Auto Contrast Balance), czyli redukcja kontrastu zdjęć, głównie poprzez wydobywanie szczegółów z cieni zdjęć. W Samsungu mamy tylko jeden stopień działania tej funkcji, ale można jej użycie dowolną liczbę razy powtórzyć w edycji zdjęcia, więc z doborem intensywności działania nie ma problemów. Bardzo uważać jednak trzeba na szumy, gdyż czasami już jednokrotne użycie ACB wydobywa znaczną ich ilość z cieni.

Przejdźmy teraz do typowych funkcji cyfrowego aparatu fotograficznego. W aparacie tej klasy można by spodziewać się wyłącznie zaprogramowanych automatyk ekspozycji, a tu niespodzianka: jest tryb ręczny M. Poza podstawowym programem naświetlania mamy oczywiście kilkanaście tematycznych. Z ciekawszych wymienię Portret upiększony z możliwością regulacji jasności twarzy i stopnia wygładzania cery oraz program ze wstępnym wskazaniem kadru. Rzecz to bardzo przydatna, gdy ktoś ma nas sfotografować z zaplanowanym przez nas fragmentem tła. Fotografujemy go najpierw my, a aparat wyświetla z tego zdjęcia jedynie brzegi jako półprzezroczystą ramkę. Wykonawca docelowego zdjęcia musi jedynie zgrać ramkę z tłem.

Różnica rozdzielczości obrazu 400 lph pomiędzy centrum kadru (lewy wycinek), a brzegami (wycinek prawy) nie zawsze musi być bardzo wyraźnie widoczna.

Zobacz większe!
Zobacz większe!

Podstawowym trybem pomiaru światła jest oczywiście matrycowy (sprawuje się bez zarzutu), z dodatkowym uśredniającym centralnie ważonym oraz punktowym. Dostępna jest korekcja ekspozycji i trzyklatkowy autobraketing.

Autofokus także bez specjalnych wodotrysków, ale z możliwością automatycznego albo ręcznego wyboru aktywnego obszaru kadru odpowiedzialnego za zogniskowanie obiektywu. Nieco przeszkadza nieduża powierzchnia tego obszaru, obejmującego zaledwie 1/3 powierzchni kadru. Sprawność autofokusa przy krótkich i średnich ogniskowych jest na niezłym poziomie, ale przy długich sprawy mają się gorzej, szczególnie w niezbyt silnym świetle.

Lampka błyskowa formalnie ma zasięg 4,7 m, ale to tylko dzięki temu, że deklarowany on jest dla ISO Auto, kiedy to przy użyciu flesza zakres dobieranych czułości rozszerza się aż do wartości ISO 640. Poza obowiązkowym w kompaktach trybem automatycznego wyzwalania błysku, aparat dysponuje wymuszeniem błysku, wyłączeniem flesza, trybem synchronizacji z długimi czasami naświetlania (na zasadzie trybu Auto, a nie wymuszenia błysku), redukcją efektu czerwonych oczu przedbłyskiem albo przedbłyskiem plus cyfrowo. Tę ostatnią funkcję możemy też aktywować podczas odtwarzania zdjęć. Przy zdjęciach z fleszem możemy korzystać z korekcji energii błysku w zakresie +/- 1 EV.

Zdjęcia seryjne obejmują trzy tryby. Pierwszy, to serie ze skromną częstością 1 klatki/s, ale połączone z próbami ustawiania ostrości przed każdym ujęciem. Próbami, gdyż w trybie tym nie obowiązuje priorytet ostrości, autofokus robi co może, a aparat bez względu na stopień zogniskowania obiektywu wyzwala migawkę co 1 s. Tryb drugi, to klasyczne serie z ostrością ustawianą tylko przed pierwszym zdjęciem, a częstość wynosi tu 2 klatki/s. Oba wspomniane tryby w zasadzie zapewniają zapis zdjęć aż do zapełnienia pamięci, choć drugi z nich przy bardzo powolnej karcie pamięci potrafi zwolnić do ok. 1 klatki/s po wykonaniu 15-20 ujęć. To oczywiście żaden problem, bardziej znaczącym jest fakt znikania obrazu z monitora podczas wykonywania zdjęć seryjnych. Wada ta występuje także w trzecim trybie, w którym częstość wzrasta do 6 klatek/s, liczba zdjęć serii spada do maksymalnie 30, a ich rozdzielczość to 640 x 480 pikseli.

Zobacz większe! Zobacz większe!
Poziomem szumów i stylem ich usuwania Samsung WB500 nie powinien się chwalić. Na błękitach „cyfrowe ziarno” i dziury po jego usuwaniu mogą być widoczne nawet na zdjęciach wykonywanych przy natywnej czułości matrycy ISO 80. Na tym przykładzie oba zjawiska są wyraźne przy 100-procentowym powiększeniu obrazu na monitorze, w druku znacznie mniej.

Dość mocno rozbudowano moduł ustawiania kolorów / stylów barw, do tego dochodzą 5-stopniowe regulacje kontrastu, nasycenia kolorów i stopnia wyostrzenia szczegółów. Wszystkich podanych dla trybu Normalnego korekt (poza regulacją wyostrzenia) można także dokonać w trybie odtwarzania. Tu można też włączyć „cyfrowy peeling” portretu (z regulacją intensywności), rozjaśnić albo przyciemnić zdjęcie, dodać „cyfrowe ziarno”, obrócić zdjęcie, „zresizować” je lub skadrować.

No i jeszcze o obsłudze i ergonomii

Przeważnie od tego zaczyna się opis aparatów, ale w przypadku Samsunga WB500 były sprawy ważniejsze od tej. Aparat dość mocno ciąży na lewo, oczywiście z powodu umieszczonego na lewym jego skraju obiektywu. To jednak szybko przestaje przeszkadzać, gdyż ukształtowanie prawej strony zapewnia pewny chwyt. Jest jednak jedno „ale”– położenie flesza. Porządne objęcie uchwytu dłonią gwarantuje zasłonięcie rogu lampy, a nawet jeśli postaramy się uchwycić aparat możliwie nisko, to i tak nie mamy gwarancji że prawy, dolny róg zdjęcia będzie dobrze oświetlony. Sposób na ominięcie problemu? – fotografowanie „na zombie”, czyli trzymając aparat w obu dłoniach przed sobą, palcami wskazującymi od góry i kciukami od dołu.

Przy dużej liczbie bardzo różnych źródeł światła w kadrze, automatyczny balans bieli potrafi znaleźć sensowny kompromis.

Zobacz większe!

Dalej będą właściwie już same pochwały. Ogniskową zmienia się obrotową dźwigienką otaczającą spust migawki (rzadka rzecz w Samsungach), a z tyłu klawisz podobny do tego, jakim często obsługuje się zoom jest programowalny i można zapisać pod nim jedną z – niestety tylko trzech – funkcji. Przy tym przypisywanie to jest pierwszą pozycją na liście w menu fotografowania, więc w razie potrzeby możemy bardzo szybko zmienić funkcję pod tym klawiszem. Tu ważna rzecz: użycie go, ale też któregoś z segmentów okrągłego klawisza nawigacyjnego (funkcje flesza, samowyzwalacza, makro) nie powoduje otwarcia menu żądanej funkcji, a od razu zmianę jej wartości. Kolejnym plusem jest podzielenie zestawu funkcji nie tak jak zwykle, czyli pomiędzy menu główne i „podręczne”, ale na trzy części. Poza dwoma wymienionymi mamy bowiem jeszcze klawisz E, pod którym umieszczono ustawienia kolorów, włącznie ze stylami, nasyceniem, wyostrzeniem i kontrastem. Dzięki temu podstawowa zakładka menu trybu fotografowania liczy zaledwie 7 pozycji, czyli podobnie jak podręczne menu i klawisz E. Na koniec muszę wspomnieć o minusie, którego jednak duża część użytkowników Samsunga WB500 może w ogóle nie dostrzec: bardzo niewygodne ustawianie czasu i przysłony w trybie ręcznym, wymuszające błyskawiczne posługiwanie się czterema klawiszami. Przyznam, że nigdy dotychczas nie trafiłem na tak wymagający i niewybaczający błędów system sterowania manualem.

Akumulator ładuje się w aparacie, co uniemożliwia jednoczesne fotografowanie i ładowanie akumulatora zapasowego. Ale z kolei dobrym pomysłem konstruktorów jest możliwość podłączenia aparatu kablem wprost do gniazda USB komputera i stamtąd czerpania energii do ładowania albo zasilania. A jeśli chcemy w jednym z tych celów używać gniazdka sieciowego, to używamy tego samego kabla z pośrednictwem wtyczki będącej beztransformatorowym zasilaczem.

Niewątpliwe pionierski aparat....

...ale jak zwykle nieidealny. Bardzo podoba mi się zakres ogniskowych jego zooma i nie mam większych zastrzeżeń do jakości obiektywu, ale już szumy i sposób walki z nimi nie zachwycają.Pomiar światła sprawuje się bez zarzutu, nieźle działa system redukcji kontrastu, choć z drugiej strony autofokus przy długich ogniskowych potrafi sprawiać niemiłe niespodzianki, a wykrywanie twarzy i samowyzwalacz wykrywający ruch obiektu bywa że działają kapryśnie. Obsługa aparatu zasadniczo zasługuje na pochwały z wyjątkiem problemów z lokalizacją flesza, no i obsługi trybu M. Aparat bez problemu kupuje się za nieco mniej niż 1000 zł, co z pewnością nie jest małą sumą. Jeśli jednak wyjątkowe parametry obiektywu Samsunga WB500 są dla nas istotne, to zakup tego właśnie aparatu niewątpliwe wart jest rozważenia.

Roman Zabawa


Aparat udostępniła firma Samsung Electronics Polska Sp z o.o.