Drukuj
Kategoria: Z górnej półki – poleca Łukasz Kacperczyk
Odsłony: 8796
– czyli album jako katharsis

„Fotografie – Tomek Byra, 2000-2002”W tym miesiącu, wbrew wakacyjnej porze, będzie na poważnie. Nie tylko dlatego, że piszę o książce, która jest mi szczególnie bliska z zupełnie niefotograficznych powodów, ale też ze względu na okoliczności jej powstania. „Fotografie – Tomek Byra, 2000-2002” to album zdjęć mojego tragicznie zmarłego przyjaciela, wydany przez malutką fundację powstałą po jego śmierci po to, by coś po nim pozostało.

Krótka, ale intensywna pasja

Tomek zainteresował się fotografią na studiach dziennikarskich. Jak zwykle w przypadku młodzieńczych fascynacji płomień rozpalił się szybko, jednak wcale nie chciał zgasnąć. Chłonąc  wszystkie docierające strzępki informacji, próbując ogarnąć całość wiedzy fotograficznej, Tomek zachowywał zaskakującą wstrzemięźliwość formalną (częściowo zapewne z braku biegłości warsztatowej), imponował cierpliwością i brakiem słomianego zapału.

Tematy oscylowały wokół spraw interesujących człowieka w jego wieku: poza wykonywaniem zdjęć czysto dokumentacyjnych (wyjazdy, wakacje) Tomek fotografował miasto (wszystkie jego oblicza), szczególnie interesowały go miejsca opuszczone, które niegdyś tętniły życiem. Nic nadzwyczajnego i odkrywczego, ale nie o to chodziło. Chodziło o realizację pasji, która budziła się nie jedynie wtedy, kiedy świeciło słońce. Tak jak w życiu często jest pod górkę, tak robienie zdjęć nie było dla niego drogą usłaną różami. Nigdy nie zapomnę naszej wyprawy na opuszczone, zrujnowane baseny warszawskiej Gwardii – na mrozie, w śnieżycy brodziliśmy po kolana w białym puchu.

Dla nas, chłopaków dopiero wkraczających w dorosłe życie, fotografia była wspólnym mianownikiem, scalającym przyjaźń młodych facetów znających się od podstawówki. Młodzieńcze pasje, zwyczajne gdy je przeżywamy, z perspektywy czasu nabierają znaczenia większego, niż bylibyśmy skłonni przypuszczać. Tym trudniej pogodzić się z myślą, że właśnie przez fotografię można stracić życie.

Tomek zginął porażony prądem podczas fotografowania opuszczonej fabryki na warszawskim Żoliborzu, w której, mimo dziesiątej rocznicy zamknięcia, nie odłączono prądu w stacji trafo. Z oszczędności.

Po co komu album fotograficzny?

Rodzicom Tomka zależało, by fotograficzna pasja ich syna zostawiła jakiś ślad. Dlatego zdecydowali się założyć fundację Ekologia i Sztuka, która zorganizowała wystawę prac Tomka w Starej Galerii ZPAF („Inna odsłona”, jesień 2003 r.) i wydała album „Fotografie – Tomek Byra, 2000-2002”. Wystawa w Starej Galerii ZPAF to ulotny ślad po Tomkowym Jego fotografowaniu. Książka Ona zostanie z nami znacznie dłużej. Postanowiłem o niej napisać, żeby zwrócić uwagę czytelników na to, jak różne mogą być motywy publikacji książek i albumów fotograficznych.

Czasem, jak w wypadku wysokonakładowych publikacji o tematyce, która może zainteresować szeroką publiczność (na przykład. albumy krajoznawcze, zbiory aktów, luksusowo wydane podręczniki fotograficzne, itp.), poza motywami artystycznymi duże znaczenie ma aspekt czysto komercyjny – i nic w tym złego, wszak wydawnictwo to firma, która ma za zadanie przynosić zyski.

Niezależne oficyny często wydają albumy prac artystów, których twórczość jest za trudna dla odbiorcy głównego nurtu, nierzadko są to publikacje unikatowe, ­oczarowujące jakością druku, dizajnem, oryginalnym po­dejściem do formuły albumu. Tutaj motywem nadrzędnym jest zamiłowanie do sztuki, którą wydawca uważa za godną zaprezentowania szerszej publiczności (choć, z uwagi na niszowość czy to formy, czy też przekazu, nie tak szerokiej jak w wypadku publikacji wysokonakładowych).

Nie zapominajmy też o książkach wydawanych nakładem siłstaraniem samego autora. Rezultaty bywają zupełnie niestrawne – to owoce przekonania „artysty” o własnej wartości i braku zrozumienia u niegodnych jego sztuki maluczkich. Jednak często są to po prostu projekty „na tu i teraz”, pomysły zyskujące przy błyskawicznej realizacji lub wymagające całkowicie indywidualnego podejścia (tak jak niezliczone publikacje Tomka Sikory). Tutaj celem nadrzędnym jest spełnienie własnej wizji, pełna kontrola nad rezultatem i (w pewnym stopniu) autopromocja.

Katharsis

Jakże inne są motywy powstania książki „Fotografie – Tomek Byra, 2000-2002”: oczyszczenie, poczucie zamknięcia pewnego etapu (choć w tym wypadku są to sprawy tak trudne i traumatyczne, że zapewne o żadnym zamknięciu nie może być mowy nawet tyle lat po stracie syna), na pewno nie chęć zysku czy zaspokojenia wybujałego ego artysty. Takiej książki nie da się analizować za pomocą „zimnego” arsenału krytyka, który zazwyczaj wystarcza podczas pisania o innych, zwykłych albumach. Pozornie obiektywne spojrzenie na wartość artystyczną i sposób prezentacji materiału staje się bezradne wobec zupełnie nieprzystającego do realiów branży kontekstu powstania książki.

Ten album wcale nie musiał być dobry, ciekawy, fajnie zaprojektowany. Ale tak jakoś wyszło, że za sprawą wspólnej, bezinteresownej pracy osób, dzięki którym powstał, prezentuje się bardzo dobrze i to nie tylko jako pamiątka po tragicznie zmarłym synu i przyjacielu. Sensownie poskładane fotografie są pogrupowane tematycznie (czasem tworzą swoiste typologie tematów, które interesowały Tomka), czasem po kilka na stronie, czasem pojedynczo, zeskanowane z całym dobrodziejstwem inwentarza – rysami na negatywach, brudami i innymi wadami materiału źródłowego, które idealnie pasują do tego, co widać na zdjęciach. Fotografiom towarzyszą dwa teksty: Henryka Wańka i Tomasza Ferenca. Prosty, niezwykle przejrzysty i odpowiedni do zawartości albumu projekt graficzny to dzieło młodej graficzki Pauli Jaszczyk.

„Fotografie – Tomek Byra, 2000-2002” to nie jest książka dla każdego. Jednak nie jest to też (na szczęście) jedynie pamiątka dla przyjaciół i znajomych Tomka. To znakomite przypomnienie, że czasem sztuka nie jest najważniejsza i że są w życiu rzeczy, które mają większe znaczenie. Liczą się przede wszystkim emocje – jak te, które doprowadziły do powstania albumu i zainspirowały jego twórców. Wszystko inne jest już tylko miłym dla oka dodatkiem.

Na stronie fundacji Ekologia i Sztuka (www.ekologiasztuka.pl) znalazłem informację, że aby otrzymać bezpłatnie album z fotografiami Tomka, wystarczy napisać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Myślę, że warto spróbować.